Karkonosze 2017
Na pierwszą wyprawę w góry zabrał mnie mój dobry kolega
Marcin, choć była to wyprawa na Turbacz to pamiętam dokładnie moment, kiedy
poczułam, że właśnie tu chcę być. Ten sam Marcin opowiadał mi o pięknym szlaku
ze Szklarskiej Poręby do Karpacza. A że czasy mamy takie, że wiele miejsc
możemy oglądać już w Internecie to zachęcona opowiadaniami pooglądałam zdjęcia
i mapy owego szlaku i czekałam na moment kiedy realną mogła stać się wyprawa w
Karkonosze.
4 lata temu byliśmy na Śnieżce, my czyli Daniel i ja, szliśmy
czarnym szlakiem i pamiętam, że było mi po prostu zimno w czasie drogi. Byłam
zaskoczona tym, że szlaki są wybrukowane. Wtedy ciężko mi się szło. Tym razem
było inaczej.
Może od początku . Poniedziałkowym popołudniem po 2
przesiadkach dodarliśmy do Szklarskiej Poręby. Ze stacji kolejowej czerwonym
szlakiem doszliśmy do schroniska na Hali Szrenickiej zahaczając wcześniej o
Schronisko Kamieńczyk, nawiasem mówiąc niezwykle klimatyczne miejsce.
Schronisko na Hali Szrenickiej było naszą baza noclegową, od
Szklarskiej Poręby dzieli je około 6 kilometrów, podejście może być trochę
męczące, jednak widoki są rekompensatą. Charakter schroniska jest zdecydowanie
inny niż w Tatrach, można tu dojechać samochodem, jest dużo miejsc noclegowych.
Około 20 minut za nim jest schronisko na Szrenicy, bardzo ładnie położone i
widoczne jak się później okaże z innych punktów trasy.
Dzień drugi zaczynamy od śniadania oraz wyboru trasy,
decydujemy się iść czerwonym szlakiem sudeckim. Po drodze mijamy piękne połaniny
obsypane ciekawymi kwiatami, mijamy słynne Śnieżne kotły i niezbyt męczącym
szlakiem przesuwamy się do przodu, wędrówka nie obfituje w ciężkie podejścia
więc tempo mamy na prawdę dobre, jedynie wiatr dokucza i jak na lipiec jest mi
momentami zimno. Gdzieś w oddali dostrzegam miejsca, które fotografowałam o
świcie na ubiegłorocznych warsztatach pod Jelenią Górą, a sentyment do tych
warsztatów mam ogromny.
Poraz kolejny
zauważam jak różny charakter mają Karkonosze zwane tez Górami Olbrzymimi. Po kilku
godzinach wędrówki docieramy do Spindlerovej Chaty, jest to hostel, który kiedyś
był schroniskiem https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%A0pindlerova_bouda
,kilka minut drogi dalej jest Schronisko Odrodzenie. Mnogość owych schronisk
jest również zaskakująca. Myślę, że ma to wiele plusów, osoby, które z różnych
przyczyn nie mogą wspinać się a chcą pobyć w górach mają okazję tu przyjechać
autem czy autobusem i nacieszyć się pysznymi widokami , a widok ze Spinlerowej
Chaty jest zjawiskowy. Właściciele zadbali o to, by móc wygrzewać się w słońcu
i popijać ulubione trunki czy kawy. Generalnie ta część jest nastawiona na
turystów. Widok z werandy tak urzeka Daniela,że postanawia, że zostajemy tu na
noc. Same pokoje są świetne, jest też czysto i smacznie. Popołudnie spędzamy na
trasie wygrzewając się w słońcu, sielankę co chwilę zakłóca mocny wiatr, jednak
zdaje się to być normą, ponieważ czytałam, że na Snieżce odnotowano
najsilniejszy podmuch wiatru 326 km.h.
Dzień trzeci to wyjście ze schroniska i odwiedziny w
sąsiadującym obok schronisku Odrodzenie, dość ciekawa nazwa, niestety strona
www nie działa i nie mamy więcej informacji o nim. Kontynuujemy zaczęty
wcześniej czerwony szlak, mimo ciemnych chmur decydujemy się iść do następnego
Schroniska –Pod Akademicką Strzechą i sąsiadującego z nim Schroniska Samotnia
położonego nad cudnym jeziorkiem. W pierwszym schronisku jemy żurek, zaczyna padać
deszcz, niepocieszona przyjmuje od Daniela malinową pelerynę, schronisko się zapełnia,
widzę nawet młoda mamę z bobasem, którego najzwyczajniej na świecie karmi piersią. Nie ma z tego powodu
żadnej sensacji mam wrażenie ,że nikt nie zwraca na to uwagi. A po ubiegłorocznych sensacjach w mediach
wydawałoby się, że to taki kontrowersyjny temat.
Gdy wychodzimy pada na szczęście coraz mniej i schodzimy do Samotni. Klimat Samotni jest nie
do opisania, jest to miejsce niezwykłe i zdecydowanie można się tu schować przed
całym światem. Dla mnie to najlepszy punkt wycieczki. Nie napiszę nic więcej,
to miejsce trzeba poczuć J
Z Samotni schodzimy już do Karpacza, gdzie w gospodzie Biały
Jar pijemy najlepszą malinówkę domowej roboty. Czeka nas podróż do Jeleniej
Góry zatłoczonym busem, skąd bierzemy pociąg do Wrocławia, we Wrocławiu jemy
kolacje i wsiadamy w Polskiego Busa do Katowic, w Katowicach łapiemy następnego
i w Krakowie jesteśmy około 1 w nocy. Nie ma korków i około 8 godzin zajmuje nam powrót do domu, na szczęście
przesiadki idą w miarę zgrabnie. W domu wita nas stęskniona i rozemocjonowana
Puszi.
Zrobiliśmy w ciągu 3 dni około 33 km, nie mam zakwasów,
bolały mnie jedynie plecy od noszenia plecaka, bo nie jestem przyzwyczajona,
mam wrażenie, że w ciągu 1 dnia od świtu moglibyśmy przejść całą trasę, jednak
tym razem było to delektowanie się górami, widokami, zapachem lasu. Cieszę się,
że mimo problemów z nogami buty są na tyle fajne, że mogę bez problemu
przemierzać kolejne kilometry, po ubiegłorocznym wypadzie na Starorobociański
Wierch kilka razy zwątpiłam czy będę mogła wspiąć się jeszcze kiedyś.
Nie zrobiłam żadnych spektakularnych zdjęć, jak zawsze
kwiaty, które uwielbiam, kilka widoczków … nigdy nie wiem co warto pokazać, bo
subiektywnie postrzegam wszystko i każdy szczegół wydaje mi się istotny.
Nie robię precyzyjnego makijażu w górach, wiatr mi robi z
włosami co chce, więc wyglądam średnio dobrze, jak patrzę na zdjęcia, tym razem
mam dodatkowo mocno opaloną twarz… Poraz kolejny wiem, dlaczego zwykle stoje po
drugiej stronie obiektywu;) Oprócz zdjęć
zostają przede wszystkim wspomnienia i momenty, chwile, których nie nazwę ani
nie opiszę żadnymi słowami.
Góry oprócz kontaktu z naturą oraz fotografii dają mi
możliwość mierzenia się z własnymi słabościami i ograniczeniami. Nie myślę już o
sobie,że jestem słaba i nie poradzę sobie. Uczę stawiać się kroki.. Mimo
zmęczenia fizycznego jestem naładowana pozytywnie na kilka następnych dni. Często
nie mamy czasu spędzać z Danielem skupiając się tylko na sobie, w górach mamy
ten czas. Bo oprócz tego co dzieje się dookoła, to jest też spotkanie z człowiekiem,
ważne rozmowy. Dlatego dla mnie zawsze było ważne z kim idę, z kim będę
dzieliła ten czas.
Tak wyglądała wyprawa w Krakonosze 2017 ku pamięci są je
szcze zdjęcia i trasy nagrywane na endomondo ;)