wtorek, 22 marca 2016

Emil marzy o rekordzie!!!

EEmil marzy o rekordzie - milion smsów. 

Sms dla Emilka kosztuje 2,46 zł (to ciągle mniej niż kawa w Żabce)... 

pomogę mu i dziś i jutro i ile jeszcze będę mogła. 

Do końca miesiąca trzeba uzbierać jeszcze 600 tyś. na depozyt. 

Zachęcam wszystkich do wspierania akcji, tylko razem może się udać!

 Dobrego dnia:) 

https://www.facebook.com/emilkoryczan/?fref=ts

 https://www.siepomaga.pl/en/emil

Hala Stoły

Dojście na Halę Stoły było zamknięte przez ostatnie jeśli się nie mylę 3 lata, po ogromnej wichurze, która połamała drzewa w Dolinach Kościeliskiej i Chochołowskiej i wyrządziła wiele innych szkód. Dlatego kiedy przeczytałam,że szlak jest już otwarty opcja Hali Stoły pojawiła się w planach na już. Sobotnia wycieczka miała tez na uwadze sfotografowanie krokusów - niestety w tym roku jeszcze będzie trzeba na nie poczekać i w Dolinie Kościeliskiej nie uświadczyłam ani jednej sztuki. 
Ale po kolei.
Startując z Doliny Kościeliskiej musimy przejść około 2 km, następnie po prawej stronie tuz przed Jaskinią jest znak kierujący nas na Halę Stoły, podejście jest krótkie, ale dość męczące, mijamy połamane drzewa ( to był o ile pamiętam huragan Ksawery) i wąską ścieżką w lesie pokonujemy niespełna 500 metrowe przewyższenie. Po około godzinie pokazuje się pierwsza hala  - Niżnie Stoły. Ciekawy widok i fajne miejsce na to by w lecie usiąść i poobcować z naturą. Poczułam jak słońce mnie razi w oczy, odbija się od śniegu, ale nie pomyślałam o tym że zaraz mnie poparzy jak zwykle. Niedaleko bo jakieś 10 minut dalej jesteśmy u celu czyli na na Hali Stoły. Patrząc na masyw górski jaki mamy okazję podziewa nietrudno zgadnąć gdzie jest Giewont, dość mocno się odznacza, widać też zachodnią część Czerwonych Wierchów. Na samej Hali stoją 3 zabytkowe domy pasterskie, jak informują tabliczki  zostały wpisane do rejestru zabytków.
W moim subiektywnym odczuciu to miejsce ma swoja magię, inna perspektywa patrzenia na góry, przypomina mi trochę Polanę Rusinową, może dlatego,że tak łatwo się do niej dostać a widoki są urocze. Dla odmiany zupełnie inne doznania serwuje zdobycie właśnie Czerwonych Wierchów, może różnica polega na tym, że na szczytach czuję się zdobywcą, a w takich miejscach obserwatorem.
Na pewno polecam tę trasę osobom, które niekoniecznie mają ochotę bardzo się zmęczyć, albo dopiero zaczynają przygodę z górami. Może dla tych, którzy chodzą z dzieciakami po górach?
Bardzo chciałam zobaczyć to miejsce i pokazać je na zdjęciach swoimi oczami lub jak kto woli trzecim okiem. Efekty poniżej, zapraszam :)
Podejście