Tak jak pisałam wcześniejsza wycieczka dała mi nieźle popalić, tak tez chciałam zaproponować rodzaj spaceru dla osób, którym zdrowie, warunki kondycji bądź inne nie pozwalają na zdobywanie szczytów, a chcieliby się nacieszyć urodą gór i pobyć z naturą. Spacer po Dolinie Kościelskiej. pierwszy raz byłam tam wiosną około 7 lat temu nie miałam za dużego doświadczenia w wędrówkach górskich. Fioletowe dywany krokusów oraz imponujący obraz otaczających nas gór zrobił na mnie niemałe wrażenie. Dolina za każdym razem wygląda inaczej i pory roku zmieniają jej wygląd zasadniczo, każdy pięknie. Wycieczkę zaczynamy w Kirach gdzie znajduje się wyjście do Doliny, koszt wejścia na teren TPN to 5zł bez zniżek. Mijamy fakirów wyczekujących na turystów i uderza specyficzny "zapach" koni.Nieco dalej jest kasa gdzie nabywamy bilet i zaczynamy wycieczkę, warto zapoznać się z tablicami informacyjnymi, gdzie dowiadujemy się, że wcale nie tak trudno spotkać tu np niedźwiedzia. Po kilku minutach wędrówki jesteśmy w pięknym momencie gdzie po obu stronach widzimy piękne hale, może nie będę szczegółowo opisywać trasy, niech będzie zaskoczeniem natomiast wycieczka przy szumie potoku czy obecności drzew po obu stronach ścieżki może być całkiem miłym ukojeniem i opcją do wyciszenia się. Po drodze mamy możliwość zwiedzenia kliku jaskiń, nie jestem ich wielka fanką, jednokrotne odwiedziny mi wystarczyły, ale dla chętnych dlaczego nie
Cała trasa z Kirów do Schroniska na Hali Ornak wynosi 5 , 5 km i powinna nam zając około 1 40 minut, wszystko zależy od tempa jakim się poruszamy i ile uwagi przykują kwiaty, napotkane zwierzaki itd.
Schronisko na Hali Ornak zazwyczaj dość mocno oblężone ma swoisty klimat, spokojnie doładujemy tu telefon, napijemy się kawy czy zjemy obiad na wzmocnienie.Jak wspominałam jedno z piękniejszych miejsc w których piłam kawę. Z Hali prowadzi szlak na Ornak i jest doskonale widoczny Błyszcz oraz Bystra . Możemy wrócić tą samą droga lub dalej przejść ponad km do Stawu Smreczyńskiego czarnym szlakiem. Miałam okazję być tam jeden raz i zrobił na mnie wrażenie, staw jest otoczony lasem a samo miejsce jest tajemnicze i magiczne, co też uwiecznił i pięknie zobrazował słowami Kazimierz Przerwa Tetmajer. Kilka wierszy możecie znaleźć tutaj http://podrozestarszegopana.radom.pl/tatry/poezja/a4.html.
Mam nadzieję, że taki opis wycieczki zachęci osoby, które nie mają doświadczenia z górami, lub są pełne obaw by wyjść wyżej, zapewniam Was , że z tej perspektywy również można doskonale zjednać się z naturą i wyłączyć na jeden dzień, poczuć jak jest pięknie, jedyny minus takiej wycieczki to tłok na szlaku.Aczkolwiek zdjęcia robiłam około 8 rano wiec poranna pobudka pozwoli uniknąć tłumów i nacieszyć się miejscem i wędrówką. Możemy też odbić mniej więcej w połowie drogi niebieskim szlakiem na Halę Stoły skąd przepięknie widać Czerwone Wierchy, to dla tych, którzy chcą się zmęczyć
Od kilku lat jestem zaangażowanym fotografem amatorem.Lubię przyrodę, kocham kwiaty i uwielbiam podróże.Swoje obserwacje świata i ludzi próbuję przenieść na fotografie. Cenię sobie proste piękno, być może dlatego często pochylam się nad zwykłym kwiatkiem przy drodze, a z ludzi chcę wyciągnąć i pokazać to co w nich najpiękniejsze.Serdecznie zapraszam do mojego bloga :)
środa, 31 sierpnia 2016
niedziela, 28 sierpnia 2016
Wyprawa na Starorobociański Wierch
Nasza wycieczka zaczęła się w słoneczną sobotę rano, z noclegu podreptaliśmy na śniadanie do Schroniska Ornak skąd widok jest przedni i chyba to jedno z najładniejszych miejsc, w których piłam kawę.Po posiłku ruszyliśmy żółtym szlakiem w stronę Ornaku, szlak początkowo przyjemy zaczął się stromo piąć w lesie, gdzie miałam okazję po fotografować mnóstwo kwiatów.Dochodzimy do przełęczy Iwaniackiej gdzie na małej polanie wypoczywa kilka osób, jest gorąco więc zmieniam ubrania i kontynuujemy wycieczkę. Wznosimy się po czasie w kosodrzewiny i widzimy i Czerwone Wierch i Giewont, wydaje się być taki malutki.Gdy jesteśmy już na grani widzimy Ornak i cudne widoki, a dookoła co chwile piękniejsze wrzosy, chyba pierwszy raz je widzę w górach. Z widokiem na nasz cel czyli Starorobociański Wierch siadamy na przeciw na przekąskę po czym ruszamy dalej, na Ornak.Okolice Ornaku są piękne, ale jak mijamy kupę kamieni na szczycie to nie jestem zadowolona, ścieżka jest średnio przygotowana, nawet mijam Panią, która bardzo się boi, proponuje jej wspieranie się kosodrzewiną, pomaga, idzie dalej.Dochodzimy do rozwidlenia szlaków (jesteśmy w Siwej Przełęczy) możemy zakończyć wyprawę i zejść czarnym szlakiem, albo kontynuować wycieczkę na Starorobociański Wierch, zostaje nam 55 minut do celu.Jestem zmęczona i mam za sobą kilka kryzysów, zmieniam buty na adidasy, które wydaja się być niemalże stworzone z żelek, idzie się lżej, jednak moja fatalna kondycja daje o sobie znać i szybko się męczę.Podejście bardzo, bardzo mnie męczy Daniel proponuje aby po każdym 50 metrze przystawać, co też robimy bo nie mam siły, w miedzy czasie pojawia się kozica, to drugi raz gdy w swojej karierze widzę zwierzaka w Tatrach, nie jest spłoszona ludźmi, trochę jakby pozuje do zdjęć :) ciekawy widok.A jeśli o widokach mowa to cudnie tu, widzę kolejny szczyt Błyszcz, Wierchy są cudne rudawe przez roślinność jaka tu rośnie, widzimy dalej Czerwone Wierchy, które są jeszcze zielone i odległe szczyty Tatry Wysokich, o ile ta wycieczka jest dla mnie mega trudna to o tyle przynosi widoki pierwszej klasy. Ostatnie podejścia i po długim czasie stajemy na Starorobociańskim Wierchu, co z dziad z niego myślę sobie! Ale mnie wymęczył! widzimy słowacką stronę oraz inne szczyty Tatr Zachodnich, widoki przecudowne! po chwili na szczycie oraz pamiątkowej fotce schodzimy do Kończystego Wierchu, trasa w dół po Kamieniach potem nieco się stabilizuje, widoki nam towarzyszą, jest to cudowny moment kiedy idzie się granią, widoki są tak piękne,że trzeba choć raz przeżyć coś podobnego... jest już około 17.00 a do zejścia potrzebujemy 4 godziny .... Między Kończystym Wierchem a Trzydniowiańskim prawie nie ma ludzi, jest cudna ścieżka i idzie się znośnie.Natomiast gdy schodzimy z Trzydniowiańskiego Wierchu kosodrzewina postanawia uprzykrzyć nam szlak i niestety manewrujemy między korzeniami, dość to męczące, ale najgorsze przed nami.Czerwony szlak w dól jest koszmarem, z ręka na sercu i w dół i w górę! nie mam siły iść nogi mi się plątają każde postawienie stopy kończy się bólem w palcach schodzę bokiem a nawet tyłem bo szybciej mi idzie i bezboleśnie niż schodzenie przodem,niestety przez to idziemy o wiele dłużej,powinno znam to zabrać 90 minut a grubo ponad 2 godziny schodzimy do doł. Słońce spada za góry i w lesie zaczyna się ściemniać, gdy osiągamy Dolinę Chochołowską czas wyciągnąć latarkę,ruszamy ku Siwej Polanie, idziemy, idziemy przed nami 4 ponad km, ja nie wiem jak mam iść, tak bardzo bolą mnie stopy, nogi. Ale nie marudzę w myślach liczę w kółko do 10 żeby czas płynął szybciej. Dolina zdaje się nie mieć końca, wkraczamy na jej asfaltową część i idzie się nieco lepiej, za nami kilkanaście osób z latarkami i to tworzy ciekawy klimat, podobno ostatni bus jest o 21.20 chcemy na niego zdążyć, ale marne szanse widzę, bo jednak dając z siebie wszystko nie poruszam się najszybciej. W tym wszystkim jednak patrzę na niebo, pięknie rozgwieżdżone widać Wielki wóz, gdyby nie wycieńczenie i bolące stopy pewnie robiłabym tu zdjęcia.Około 21.22 jesteśmy na Siwej Polanie, stoi bus pusty, mamy jeszcze 15 minut do odjazdu jak się okazuje.Pan nas informuje ,że nie zdążymy na 22.00 na autobus, więc zamawiamy przez internet Polskiego Busa, co okazuje się doskonałym rozwiązaniem, mamy po przyjeździe do Dworca do Zakopanego około 90 min na posiłek i mała regenerację.Zjadam ciacho, pije cole , Daniel szuka coś dla siebie.Ładujemy telefony i o 23,30 wyruszamy Polskim Busem do Krakowa, kierowca jest szalony - pozytywnie i w 1h 40 minut jesteśmy na dworcu w Krakowie.Potem taksówka, i jesteśmy w domu, gdzie wita nas Puszeczka stęskniona głaskania i jedzonka, bo zjadła całe zapasy jakie miała na ten 1 dzień.Tak się zakończyła wyprawa 24 km z łącznym przewyższeniem 1600 m. Podsumowując wyprawę powiem tak - rozumiem dlaczego Tatry Wysokie są bardziej popularne, technicznie są trudniejsze ale krótsze.... Tatry Zachodnie są trudne dla mnie, pewnie mój spadek kondycji też miał wpływ na doświadczenie oraz mocno odczuwalny upał jednak , wiem, ze podejście i zejście mnie wykończyły i raczej tam nie wrócę. Cena za widoki jest wysoka. Osobom chodzącym w Tatry mogę polecić widoki, ostrzegam przed trudnymi szlakami i niewygodnymi (duże kamienie, szlaki mniej przystosowanie niż np na Słowacji) amatorom zaproponowałabym inne ścieżki do dreptania.Z ręką na sercu przyznam ,że wyprawa na Rysy nawet w połowie nie zjadła tyle mojej energii i była łatwiejsza. Jak już ponarzekałam to dodam jeszcze, że każdy kij ma dwa końce i mimo tych trudów jestem zadowolona z doświadczenia i dodatnia do listy swoich wycieczek nowych miejsc i szlaków a przede wszystkim poszerzenia galerii fotograficznej do której zapraszam :) Dziękuje za uwagę, miłego oglądania:)
Nasz nocleg |
Kościeliska zawsze piękna |
Hala Ornak, jeszcze nie wiem ,że idziemy taj na górę.... :) |
Schronisko na Hali Ornak |
Cudne wrzosy, spotkałam ich całe gromady :) |
To nasz cel |
W końcu zwierz na szlaku i w dodatku pozuje :) |
Czasem , zwłasza w górach warto obejrzeć się za siebie |
Wcale łatwo nie było! |
Starorobociański od strony Kończystego Wierchu |
Człowiek w górach |
Pięknie jest przed nami Rakoń, Grzes ... :) |
Z Trzydniowiańskiego taki szlak...;/ |
Słonko już spada a my ciągle w drodze... |
Subskrybuj:
Posty (Atom)