Zakochana w górach na nowo....
Ta wycieczka różniła się od poprzednich przede wszystkim tym, że trzy dni pod rząd wędrowaliśmy. Dla mojej słabej kondycji to nie lada wyzwanie, zwłaszcza,że chodzenie po śniegu jest nieco trudniejsze nawet w rakach niż wędrówka latem czy jesienią.
Przygoda zaczęła się wtorkowym popołudniem kiedy dotarliśmy do Zakopanego i z dworca złapaliśmy busa do Palenicy Białczańskiej. Potem już do schroniska zostało nam około 40 minut pieszej wycieczki, po drodze mijaliśmy dziesiątki osób wracających z Morskiego Oka czy to pieszo czy saniami. Kiedy przyszło nam skręcić w zielony szlak do Schroniska Roztoka naszym oczom ukazał się niezwykły widok oszronionych drzew i przybranych fantazyjnymi gwiazdkami powstałymi w skutek zmarzniętego deszczu na szronie, efekt niesamowity. Zejście do schroniska było jak wejście w bajkowy świat, czułam magię tego miejsca.
W schronisku przywitała nas Pani Zosia, dusza i dobra energia całego schroniska. Dostaliśmy pokój nr 17 - piękny :) Na dole schroniska oprócz części jadalnej i kuchni była również świetlica z dobrze zaopatrzona szafą w gry i książki o tematyce górskiej. W dalszej części znajdowała się suszarnia, kuchnia dla gości schroniska oraz łazienka z prysznicami i toaletami. Wszystko pięknie odnowione i co ważne docieplone.
Kuchnia schroniska oferuje klasyczne dla regionu górskiego dania daliśmy się namówić na pierogi ruskie oraz z pierogi z soczewicą i były to jedne z najlepszych pierogów jakie jadłam ostatnio.
Wieczorem wyszłam, by zrobić nocne zdjęcie schroniska, tego wieczoru niebo było bezchmurne i gwiazdy dobrze widoczne.Niesamowite miejsce.
Dzień drugi rozpoczęliśmy od szybkiego śniadania i już o 8 rano wyruszyliśmy ze schroniska w kierunku Doliny Pięciu Stawów. Szlak zielony rozpoczyna się nieco stromym podejściem w lesie, na szczęście szybko podejście łagodnieje i otwiera się przed nami niezwykła Dolina Roztoki. Najczęściej słyszane słowo opisujące jej urodę to malowniczość, jednak dla mnie to nie wystarczające określenie... proszę popatrzeć na fotografie, przenosimy się w cudowny bajkowy świat.I tak przez godzinę wędrówki, następnie powoli naszym oczom ukazują się wysokie góry, jest taki moment kiedy czuć ich ogrom z obu stron. W pewnym momencie pojawia się czarny szlak i to z niego chcemy skorzystać chcąc dojść do celu, podejście robi się bardzo ostre i śliskie, raki są niezbędne, jednak co chwilkę przystaję by popatrzeć na widok za mną, który robi niesamowite wrażenie.
Po mniej więcej godzinnej wspinaczce jesteśmy na górze przed nami Schronisko Pięciu Stawów, które przecudownie wkomponowuje się w krajobraz, szereg szczytów oraz zamarznięte i przysypane śniegiem jeziora, właściwie stawy. Pogoda jest cudowna, jest ciepło, słonecznie, nie ma ani jednej chmurki na niebie, śnieg nas prawie oślepia... ale jest niesamowicie, jesteśmy na wysokości 1671 m n.p.m. Przed schroniskiem wypoczywa kilkoro turystów i zażywa kąpieli słonecznej, przed nami przemieszcza się grupa osób, która prawdopodobnie bierze udział w szkoleniu lawinowym, przy wejściu do schroniska ściągamy raki, zostawiamy kijki.
Jestem po raz pierwszy gościem Schroniska W Dolinie Pięciu Stawów. Wita nas miła i uśmiechnięta pani z obsługi, zamawiamy żurek i pomidorową, piwo oraz kawę, szarlotkę obowiązkowo. Jedzenie pyszne, nie mam nic do zarzucenia, smakuje jak domowe :) Co chwilę do schroniska wchodzą turyści, nawet Francuzi całą rodziną zawitali na obiad (dostali kartę w ojczystym języku ) potem minęli nas na szlaku na nartach biegowych.
W schronisku spędziliśmy dłuższą chwilę, panowała tam bardzo fajna atmosfera... dobrą energię miało miejsce...
Następnie przyszedł czas na fotografowie, zrobiłam kilkanaście ujęć widoków ze szczytu i wyruszyliśmy szlakiem niebieskim w stronę kolejnych stawów, potem zawróciliśmy i schodziliśmy zielonym szlakiem, część trasy udało się nawet zjechać na ...spodniach co było niesamowitą frajdą:)
Po niecałych dwóch godzinach byliśmy na dole, wcześniej po raz kolejny przechodząc przez bajkową Doliną Roztoki.
Trudno opisywać widoki dlatego warto przyjrzeć się zdjęciom, niech one mówią same za siebie.
Resztę dnia spędziliśmy na relaksie i odpoczynku w Schronisku Roztoka.
Bajkowa wręcz Dolina Roztoki pokryta była szronem i przyprószona śniegiem.Zjawiskowe widoczki gwarantowane przez większość trasy, tak wygląda piękna zima. |
Selfie na czarnym szlaku?Czemu nie;) |
To za nami...:) |
Jest i nasz cel - Schronisko W Dolinie Pięciu Stawów |
Zamarznięty Staw |
Czyzby kurs lawinowy? |
Zestaw podróżnika |
Piękno Doliny jest oślepiające...:):):) |
Oto nadzieja polskiego alpinizmu ;) niecałe 2000m zdobyte a dumna jak Wanda Rutkiewicz :D |
Człowieczki |
Ogrom |
Trzeciego dnia po śniadaniu i kawie spakowaliśmy swoje rzeczy, oddaliśmy klucz i żegnając się z Panią Zosią zakończyliśmy pobyt w schronisku. Zanim jednak wyruszyliśmy w kierunku domu, postanowiliśmy odwiedzić Polanę Rusinową. Czerwonym szlakiem doszliśmy do Palenicy Białczańskiej a z niej niebieskim przez około godzinę na Polanę Rusinową. Widoki są przepiękne, zapewne w innych porach roku prezentują się równie cudownie, my zastaliśmy ja w samej bieli :) po krótkim postoju wybraliśmy zielony szlak do zejścia. Szlak wydawał się być bardzo prosty i łatwy bez większych trudności, zresztą mijały nas babcie w kozaczkach i rodziny z maleńkimi dzieciakami, co wróżyło jednak łagodne zejście, po godzinie marszu byliśmy już na parkingu przy głównej drodze.
Czekanie na busa d Zakopanego zabrało nam godzinkę, potem obiad, kupienie biletów itd następną. O 15.30 wsiedliśmy do autobusu do Krakowa.Pożegnała nas mżawka w Zakopanem i kilka kilometrów dalej piękny łososiowy zachód słońca...