czwartek, 2 marca 2017

So it just had happened...

Posiadanie aparatu od kilkunastu lat powodowało,że miałam tysiące możliwości,aby fotografować to co lubię i podoba mi się, od 5 lat stałam się posiadaczką lustrzanki, która spowodowała,że uczyłam się na nowo patrzeć na ludzi, krajobrazy, przyrodę... na świat.
Ostatnimi czasy byłam na etapie poszukiwania swojej niszy, niechętnie kopiuje pomysły innych osób i raczej szukam swojej ścieżki, okazjonalnie fotografuję góry jak tylko jestem na wycieczce, uwielbiam kwiaty i nie odmawiam sobie fotografowania ich w każdym sezonie, w zimie, kiedy nie ma jeszcze śniegu wyszukuje te rośliny, które nie do końca przekwitają,Miałam etap fotografowania dzieciaków, a na samym początku próbowałam robić portrety. Wszystkie te działania tak czy inaczej zaprowadziły nie do fotoreportażu. Na obecną chwilę chyba najbardziej lobię być na jakiś wydarzeniu, imprezie itd i obserwować co się dzieje w międzyczasie rejestrując obrazy. Taką sama sympatią darzę spacery fotograficzne w zwiedzanych miastach jednocześnie wiem,że Kraków pod tym względem jest mocno zaniedbamy, okazjonalnie robione zdjęcia  to jedna tysięczna możliwości.

Nie czuję się ekspertem od dawania rad fotograficznych, mogę jedynie pisać jak sobie radziłam w danych sytuacjach, zresztą jest tak wiele możliwości zdobycia wiedzy od tuoriali, przez książki po magazyny i fora internetowe,że nie uważam potrzebnym pisać o czymś jeśli wiedzę mam podstawową.

Portrety
W 99 procent przypadków słyszę od portretowanych osób, że nie lubią się na zdjęciach. Trochę je rozumiem, bo sama zdecydowanie wolę stać po drugiej stronie obiektywu,Jednak głęboko wierze i wiem,że można każdą osobę pokazać w dobry sposób.W portretach lubię zaglądać ludziom w oczy, być blisko.Pokazywać im jak dobrze mogą wyglądać, bez specjalnego makijażu i bez foto szopa,Bo nie poprawiam specjalnie zdjęć, znikomo retuszuję, bo mija się to z celem, tu też chcę zaznaczyć,że dążę do bycia fotografem a nie fotografikiem. Portrety są dla mnie nie tylko wdzięcznym tematem ale i przygodą, spotkaniem człowieka.

Krajobrazy
Natura jest artystą doskonałym, tie ma piękniejszych widoków niż te, która ona tworzy, a trafiając na złotą godzinę możemy doznać cudnych wzruszeń i silnych emocji... Nieraz czułam się fantastycznie podziwiając krajobrazy górskie, czy podziwiając ogrom nieba, nawet byłam światkiem łez wzruszenia nad zachodzącym słońcem.
Najbliższe mi sa sielskie oraz górskie, łąka obsypana kwiatami, czy góry w swej majestatycznej postaci bezwzględnie łapią mnie za serce.Nie wiem na ile można to oddać za pomocą obrazów, zauroczenie, zachwyt ale to wszystko towarzyszy w takich chwilach.

Śluby
Bycie na ślubie to dla mnie mnie wyróżnienie, fotograficzne towarzyszenie to spore wyzwanie, tak dużo się dzieje, czasem jestem najbliżej młodych. Bardzo dużo stresu zawsze mnie kosztuje ten dzień, z wielu powodów, przede wszystkim ogromna odpowiedzialność, po drugie, napięta atmosfera, ilość godzin na wysokich obrotach.Potem trzeba wszystko czego było się świadkiem ubrać w odpowiednie obrazy i stworzyć historię.Każdy ślub, który fotografowałam był inny, jeden wielki i huczne inne skromne i klimatyczne, barwne i biesiadne, ale żaden nie był nie udany.Zwykle się bardzo nieprofesjonalnie wzruszam na ślubach...

Dzieciaki
Najlepsze jest to ,że nie pozują nie udają, zawsze pięknie wychodzą na zdjęciach i takie fotografowanie to czysta przyjemność.Prawdopodobnie do wejścia w ten temat zniechęciły mnie wypacykowane zdjęcia, ułożone w perfekcyjne pozy dzieciaki pięknie śpią..Ma to swój urok, ale widzę jak daleko mi do takiej fotografii.

Reportaż
To rola, w której ostatnio najlepiej się odnajduję, obserwowanie, próba pokazania tego co instresujące, też brak reguł, szczerość i naturalość to wszystko kompiluje się w całośc, która jest moim sprzymierzeńcem, nie mam odwagi robić ludziom zdjęc na ulicy, zresztą, ważniejsze dla mnie jest dbanie o prywatność i nie naruszanie cudzych granic, mimo to jeśli nie cierpi wizerunek danej osoby to chętnie podglądam scenki takie do bólu zwykłe i chętnie je reestruję, w zasadzie to nie scenki ale sytuacje.Widzę też w tym kierunku fotograficznym cały wahlarz możliwości i
różnorodność.

Na co mi to wszystko ?
Fotografia stała się dla mnie świetnym kanałem,żeby wyrażać swoje zachwyty nad światem, a jako osoba, która jest bardzo wrażliwa też więcej zauważam, czuje odbieram i potrzebowałam ujścia dla wszystkiego co się we mnie działo, zwłaszcza tych pięknych i dobrych rzeczy. Drugą sprawą jak sie okazało w czasie to poznawane ludzi - dwojako przez zbliżanie się do nich w trakcie fotografowania oraz poszerzanie grona znajomych, mimo,że fotografuję kogoś raz, może dwa razy to jest to spotkanie człowieka i nie jest traktowane powierzchownie.
Fajna opcję dale to trzecie oko, pozwala uwiecznić to co lubię, coś co trwa chwilę, i nadaje inny wymiar zwykłym sprawom i rzeczom, czasem traktuję to trzecie oko tak, jakbym mogła na nie regualnie zakładać różowe okulary i tak pozwalam sobie patrzeć na świat.
Bardzo mało lub w ogóle nie pokazuje tematów trudnych, ciężkich, ukazujących ból czy cierpienie, w takich sytuacjach nie potrafię się schować za szkłem, jestem sobą, a nie obserwatorem z aparatem,

Często łapię się na tym,że mimo wszystko chcę pokazać kogoś lub coś pozytywnie, to wywodzi się gdzieś z moich korzeni,że nawet jak jest bardzo źle to znajdę jakiś strzępek, odrobinkę, niszę , stronę,że pokaże ,że nie do końca jest źle, ze dzięki temu przetrwam, złe się skończy, a ja na ten łupince orzecha przepłynę ocean i przetrwam. Takie myślenie pozwala nie pogrążać się, czasem pozwala odkryć inną perspektywę albo jest jakimś sposobem na przetrwanie. Często fotografuje rośny, które przebiły się na betonie, albo urosły w miejscach gdzie nie było warunków.Zapewne to przez filtr jaki mam założony na sobie.



Dwa tygodnie tamu zepsuł mi się aparat, przed impreza pracową, przed tygodniowym wyjazdem... Dzięki Oli nie musiałam rezygnować ze zdjęć, obecnie mój jest w naprawie, ale nie wiem kiedy będzie gotowy,,, źle mi było strasznie jak zaniemógł, najbardziej dlatego,że nie mama możliwości zrealizowania wszystkich pięknych obrazów jakie sobie wymyśliłam i wiadomosc ze nie mogę tak po prostu jak zobaczę swiało w mieszkaniu łapać go...


Ciągle nie wiem , w którą Iść stronę na jakiej ścieżce się skupić, i trochę błądzę,, niedawno usłyszałam coś bardo fajnego, że nie trzeba być oryginalnym ale autentycznym aby zaistnieć.Niby oczywiste a stanowi dla mnie odkrycie.Może to sprowadzi mnie na tę właściwą drogę?